Życie dawniej i dziś. Odwiecznym dylematem człowieka jest to, czy życie kiedyś było lepsze niż teraz czy też może jest na odwrót. W dzisiejszych czasach ciężko jest się w pełni zorientować i wyciągnąć jednoznaczne wnioski, co do tego który czas był bardziej korzystny dla ludzi. Jednak można wyodrębnić pewne pozytywy i

No niestety, wydawało się że szczepionki to zakończą na dobre, ale nawet nie nowe warianty mnie martwią, bo zdaje się że każda szczepionka jakoś tam na nowe warianty działa, gorzej lub lepiej, ale ciężkie/śmiertelne przypadki ogranicza prawie do zera, ale żeby pandemia się skończyła w tym roku, Pfizer, Moderna i AstraZeneca musiałyby dostarczać w 100% to co obiecują (a widać jak to idzie), plus musiałyby być zaakceptowane szczepionki Johnson&Johnson, Curevac i Novavax szybko i ci producenci również musieliby dostarczać wszystko co obiecują. A jakoś nie wierzę że ten scenariusz się w pełni spełni, bo gdyby się spiełniały deklaracje producentów na pierwszy kwartał, to już byśmy zaraz mieli zaszczepioną całą ochronę zdrowia, nauczycieli i wszystkich 60+...

Odpowiedź wcale nie jest taka oczywista. Z lingwistycznego punktu widzenia są jedynie dwa czasy angielskie: przeszły i teraźniejszy. Dla pewnego ułatwienia, ze względów pedagogicznych przyjęło się jednak, że czasy w języku angielskim są trzy; poza wymienionymi wcześniej czasem przeszłym i czasem teraźniejszym, istnieje również
Lubię sobie poczytać jakiś tekst rano pobudzający. Czasem zastanawiam się, czy to dobry zwyczaj, bo tego pobudzenia może dostarczyć w nadmiarze. Portal Forsal właśnie postanowił przypomnieć swój stary tekst “Dzieci pierdoły. Hodujemy zombie, które nie wiedzą kim są i dokąd zmierzają”. Cała litania konserwatywnych zarzutów względem “złej młodzieży i wychowania”. Przykłady dla ilustracji: “Nikt mu nie pomagał odrabiać lekcji, bo musiał się uczyć sam, a za błędy ortograficzne ojciec go po kilku ostrzeżeniach w końcu sprał, bo tłumaczenie nieuctwa dysgrafią nie było wtedy tak postępowe jak dziś. Gdy z kumplami poszli nad jezioro, nie było ratowników, społecznych kampanii ostrzegających przez skakaniem na główkę i jakoś ani on, ani żaden z jego znajomych karku nie skręcił. A skakali do wody z wysokiego brzegu aż miło.” Według statystyk rocznie 1000 osób w Polsce doznaje urazu rdzenia kręgowego, z czego 60% wypadków jest spowodowanych skokami do wody. Czyli 600 osób postanowiło nie być “pierdołami” i teraz jest przykuta do wózka lub łóżka. No, ale są “prawdziwymi facetami”. I oczywiście wszystkiemu winna poprawność polityczna: “Poprawność polityczna obowiązująca w przestrzeni publicznej przeniknęła w sfery prywatne. Rozmyły się tradycyjne role społeczne obu płci, obowiązuje uniseksualność. (…) Pomyliliśmy rozwój z absurdem, odeszliśmy od praw natury, gdzie każda płeć ma swoje uwarunkowane biologicznie i kulturowo miejsce. Doszło do tego, że w Szwecji na chłopcach wymusza się zabawę lalkami, by ich rozwój nie był zdefiniowany płcią. To sztuczne, a walka z naturą zawsze kończy się źle. ” Doszło do tego, panie dziejku, doszło do tego! A kiedyś kurła, facet był facetem. Nie mazgaił się, tylko szedł zabijać innych facetów, a babę i dzieciaki panie to paskiem potraktował i spokój był panie. A tak naprawdę chodzi o to, że autorzy takich tekstów się starzeją i chcą lęk przed tym faktem ukryć pod fantazjami starymi jak świat. Jaka ta młodzież teraz jest beznadziejna. Nie to co my za młodu. O tempora, o mores. I tak dalej, i tak dalej
Kiedyś to były czasy, teraz już nie ma czasów. Jump to. Sections of this page. Accessibility Help. Press alt + / to open this menu. Facebook. Email or phone
Na początku to było bardziej prawdziwe. Każdy nagrywał bo chciał, dostał na gwiazdkę komputer, kupił mikrofon za 7 zeta w Carrefourze, i nagrywał gry które mu się akurat przypodobał wszystko jest pocięte, filmiki długie na 10:01 posklejane z kilkusekundowych wycinków, i przy co drugim zdaniu koleś zmienia się w orangutana i drze się jakby go skórowali bo pojawił się jakiś średnio zaskakujący jumpscare,Na miniaturce oczywiście 15 czerwonych strzałek i zdjęcie gęby rozdziawionej na pół twarzy, plus tytuł "HEROBRINE IN RESIDENT EVIL???????? GONE WRONG GONE SEXUAL CALLING BALDI AT MIDNIGHT YOU WON'T BELIEVE WHAT HAPPENED"
„Kiedyś były czasy, teraz nie ma czasów” – jak mawiają teraz starzy ludzie 😛. Czy naprawdę uważacie, że kiedyś gry były jakoś ogólnie lepsze niż teraz? Czy to, że np. ich ogólna żalowatość spowodowała krach rynku w roku ’82 nic nie znaczy? Naprawdę nie graliście w żadną dobrą grę w ostatnim roku? Serio!
Dziś po latach tryskających testosteronem, napakowanych, męskich gości, dla których Stallone i Arnie byli niczym przybrani rodzice, wracamy do ery eterycznych wzorców męskiej urody. Bardziej ładni niż przystojni, bardziej gibcy niż silni. Podobnie jest w świecie zegarków. Dziś posiadanie zegarków powyżej 40 mm jest zwyczajnie passe. Obscenicznie duże i krzykliwe Breitlingi, Paneraie powoli schodzą do lamusa i ustępują coraz to mniejszym i bardziej subtelnym braciszkom. Dziś ponownie rządzi estetyka lat 50 i 60 tych. Modowa pętla czasu dotyczy również zegarków określanych krojem przyciasnych garniturów pięknych Panów, jednak w przeciwieństwie do tych garniturów, zegarki z kategorii slim, super slim czy nawet ultra slim budzą szerokie uznanie wśród miłośników klasyki. Współczesne „slimy” mają swój rodowód mocno zakorzeniony w swoich protoplastach z lat 50 i 60. Piaget, Jaeger-LeCoultre, Vacheron Constantin i Audemars Piguet to ojcowie współczesnych super slimów. Dziś do tej mocno konserwatywnej gromadki dołączył łobuziak, który swoim designem burzy nieco status quo super klasycznych slimów… a imię jego Bvlgari. Dzisiejsza lista rekordzistów jest niezwykle długa i skomplikowana. Najcieńszy zegarek, najcieńszy mechanizm, najcieńszy mechanizm z sekundą, bez sekundy, z troubillonem, bez troubillonu, najcieńszy mechanizm w ogóle. Można dostać kociokwiku! Nie mam zamiaru multiplikować kolejnych tekstów o najcieńszych współczesnych zegarkach. Jest to o tyle bezsensowne, że już dwa wieki temu, zegarmistrzowie potrafili budować mechanizmy o zbliżonych wymiarach, a to wszystko bez dostępu do dzisiejszej technologii. Philippe-Samuel Meylan, był jednym z najwybitniejszych zegarmistrzów początku XIX wieku. Jego działalność nie ograniczała się jedynie do produkcji zegarków, obejmowała wszystko, co można określić mianem inżynierii precyzyjnej. Jego zegarki były wyjątkowe, a jego automaty były na równi z tymi produkowanymi przez Jaquet Droz. Jednak to z czego zasłynął szczególnie to opracowanie nietypowej na tamte czasy konstrukcji mechanizmu, którą określa się terminem Bagnolet. Te specyficzne jak na ówczesne czasy konstrukcje charakteryzowały się odwróconym układem przekładni. Tracza znajdowała się od strony przekładni, a nie po stronie płyty głównej mechanizmu. Takie rozwiązanie, w połączeniu z wychwytem cylindrowym umożliwiało produkcje super cienkich mechanizmów, których grubość często nie przekraczała 2 mm! Na poniższym zdjęciu znajduje się zegarek Fatio-Junod a Genève, No. 821, z około 1850 roku, który napędza mechanizm wyprodukowany przez Louisa-Benjamina Audemara (nie mylić z Julesem Audemarem, jednym z założycieli Audemar-Piguet). Mechanizm jest oparty na konstrukcji Meylana a jego grubość to zaledwie mm w połączeniu ze złotą, bogato zdobioną kopertą otrzymujemy zegarek o grubości mm. Pamiętajmy, mówimy o zegarku z 1850 roku! Fatio-Junod a Genève, No. 821 Dla porównania dziś najcieńszy mechanizm produkowany seryjnie to Vacheron Constantin cal. 1003, grubość tego mechanizmu to mm. Vacheron Constantin cal. 1003 Natomiast najcieńszym współcześnie produkowanym zegarkiem jest JLC Master Ultra-Thin Squelette, którego grubość wynosi mm. W czasach kiedy możemy wygrawerować swoje imię, na powierzchni o szerokości ludzkiego włosa, wykorzystywanie przez producentów konstrukcji sprzed ’70 lat w celu pobicia kolejnego rekordu, jest dla mnie zwykłym lenistwem. Może jednak powinni sięgnąć dalej? Cofnąć się prawie dwieście lat wstecz i uczyć się od najlepszych?! JLC Master Ultra-Thin Squelette Dziś w peletonie producentów super cienkich zegarków jest Piaget, tak naprawdę można powiedzieć, że jest na jego czele i to od kilku dekad. Podczas SIHH 2018 Piaget zaprezentował najcieńszy, mechaniczny zegarek – Piaget Altiplano Ultimate Concept – jego całkowita grubość wynosi zaledwie 2 mm. Celowo o nim nie wspominałem wcześniej, ponieważ, nie jest to zegarek seryjnie produkowany i moim zdaniem, należy traktować go na razie jako zapowiedź pewnych „zmian” w aktualnym rankingu. Piaget Altiplano Ultimate Concept Piaget Altiplano Ultimate jednak nie jest tak rewolucyjną konstrukcją, jak mogłoby się wydawać, w znacznej mierze bazuje na rozwiązaniach opracowanych mniej więcej 50 lat temu. W 1970 roku niejaki Pierre Mathys opracował i stworzył pierwszy prototyp mechanizmu, którego grubość wynosiła mm. Było to możliwe, dzięki zastosowaniu nowatorskiej konstrukcji. Stworzony, przez Mathysa mechanizm Caliber 1200 był rewolucyjny z kilku powodów, jednym z nich było zastąpienie konwencjonalnego łożyskowania, łożyskami kulkowymi. Caliber 1200 miał czternaście łożysk kulkowych o grubości 0,38 mm, a ich średnice wahały się pomiędzy a mm. Każde z nich składało się z pięciu kulek o średnicy 0,20 mm. Znajdowały się one po bokach osi, na których oparte były koła przekładni. Każdy element przekładni obracał się na pojedynczym łożysku wbijanym w blok łożyskowy, który sam w sobie był częścią płyty głównej. Zalety tej konstrukcji powodują brak konieczności stosowania mostków, zwiększają wytrzymałość mechanizmu i eliminują konieczność smarowania mechanizmu – a przynajmniej znacząco zwiększają interwały pomiędzy serwisami. Naturalnie najważniejszą zaletą zastosowania łożysk kulkowych było drastyczne odchudzenie mechanizmu. Caliber 1200 Mechanizm Mathysa oficjalnie ujrzał światło dzienne w 1976 roku. Pierwszą firmą, która wykorzystała ten mechanizm, był Jean Lassalle. Niestety manufaktura nie przetrwała ciężkich czasów kryzysu kwarcowego i w zasadzie została brutalnie rozczłonkowana. W latach 1978–1979 rozpoczyna się współpraca między Jean Lassalle a Lemania, która miała być odpowiedzialna z produkcję mechanizmów Cal. 1200 i cal. 2000 (automatyczna wersja cal. 1200, jego grubość również była imponująca, zaledwie 2 mm). We wrześniu 1979 roku Lassalle napotkał pewne trudności finansowe i produkcja została wstrzymana. W grudniu tego samego roku ówczesny dyrektor Lemanii, oświadczył podczas jednego ze spotkań, iż Omega ma możliwość zakupu marki Jean Lassalle. Jednak tak się nie stało, prawa do firmy kupiło Seiko a dokumenty techniczne i patenty kupuje Lemania. Lassalle przestaje istnieć. W efekcie przejęcia powstają dwa „nowe” mechanizmy Lemanii, Calibre 1210 oraz Calibre 2010. Początkowo mechanizmy były na zasadzie wyłączności dostarczane Piagetowi. W ten sposób Piaget zdobył know-how, które po blisko 40 latach wskrzesza w swoim rewolucyjnym projekcie koncepcyjnym pod przykrywką innowacyjności. Słabo. „Rewolucyjny” mechanizm Piageta Calibre 900P-UP wykorzystuje w znacznym stopniu konstrukcje stworzoną przez Pierra Mathysa, podobnie jak u jego protoplasty, zastosowano w nim łożyska kulkowe, dzięki którym możliwe jest wyeliminowanie mostków, to co wyróżnia Piageta to zintegrowane w przekładnie chodu wskazanie czasu i zastosowanie przekładni ślimakowej do nakręcenia sprężyny głównej. Kiedyś to były czasy, teraz to nie ma czasów. Autor: Michał Kozłowski
QUIZ. Popularne gry i zabawy z lat 80. W czasach PRL znali je wszyscy! Pytanie 1 z 10. 1. Zacznijmy od czegoś prostego. Do tej gry wymagane były jedynie dwa przedmioty – kamień i kreda do W tym roku dwudziesty siódmy krzyżyk – czy to już starość? Ktoś powie, że tak, inny, że nie, chociaż ja sam mam do tego dość ambiwalentny stosunek. Niemniej widzę sam po sobie, że im jestem starszy, tym coraz mniej potrafię się ekscytować. Tak jak kiedyś nie ekscytują mnie już na przykład Majory, chociaż jeszcze kilka […] W tym roku dwudziesty siódmy krzyżyk – czy to już starość? Ktoś powie, że tak, inny, że nie, chociaż ja sam mam do tego dość ambiwalentny stosunek. Niemniej widzę sam po sobie, że im jestem starszy, tym coraz mniej potrafię się ekscytować. Tak jak kiedyś nie ekscytują mnie już na przykład Majory, chociaż jeszcze kilka lat temu na każdą taką imprezę czekałem z wypiekami na twarzy. Powtórzę więc pytanie – czy to już starość? Cóż, ja sam wolę myśleć, że to raczej zmęczenie materiału, spowodowane różnorakimi czynnikami, nad którymi chciałbym się tutaj pochylić. Nie zabraknie oczywiście porównań do innych bijących rekordy popularności gier, które wyraźnie zobrazowały w jaki sposób utrzymywać ciągły hype związany z najważniejszymi turniejami na scenie. Zacznijmy może od… nudy. Kiedyś pojedynki, takie jak np. Astralis z Teamem Liquid czy też MIBR z FaZe Clanem budziłyby o wiele większe zainteresowanie, bo byłyby czymś wyjątkowym. W dzisiejszych czasach natomiast, gdy niemalże każdego tygodnia odbywa się jakiś międzynarodowy lan, spotkania takie nie są już żadnym świętem. To po prostu kolejna odsłona tej samej rywalizacji, która najczęściej przywodzi do głowy myśl „znowu”, a nie „nareszcie”. No bo ile można emocjonować się występami tych samych zawodników – magii w tym za grosz, bo co z tego, że w półfinale Majora drużyna x podejmie zespół y, skoro ich starcie na przestrzeni minionego miesiąca widziałeś już trzykrotnie? W League of Legends o czymś takim nie ma mowy, bo tam rywalizacja przez większą część roku toczy się tylko w obrębie danego kontynentu, więc mecze takiego G2 Esports z Royal Never Give Up uświadczymy co najwyżej na Worldsach lub Mid-Season Invitational. Ergo najlepsi mierzą się ze sobą tylko na tych naprawdę najważniejszych turniejach, będących podsumowaniem całego półrocza. A wszystko dlatego, że Riot ma pełną kontrolę nad organizowanymi w swojej grze imprezami, czego akurat o Valve w przypadku CS:GO powiedzieć nie można. Bo tutaj doprowadzono do sytuacji, w której każde kolejne zawody próbują być kolejnym Majorem, fundując nam atrakcyjną otoczkę czy też najmocniejsze drużyny, ale przez to wszystko właściwy Major nie zachwyca już tak bardzo. Miałoby to wszystko może sens, gdyby wzorem Doty występy na tych eventach miały związek z późniejszym awansem na CS:GO Major Championship, gwarantując coś z gatunku swoistego odpowiednika punktów Dota Pro Circuit. Wtedy ten cały natłok zmagań związany byłby bezpośrednio z tym najważniejszym turniejem, nie stanowiąc odrębnego, niepowiązanego i odciągającego od głównego dania produktu. A tak odnoszę wrażenie, że podejście „każdy sam sobie rzepkę skrobie” paradoksalnie nie pomaga nikomu i bardziej zniechęca do oglądania kolejnych potyczek. Major nie przyciąga już nawet pulą nagród, bo milion dolarów w kontekście najważniejszej imprezy na scenie brzmi śmiesznie, a może nawet tragikomicznie. Może nie wspominajmy już o Docie, bo jeśli przypomnimy, że podczas ostatniego The International w sumie można było wygrać 25,5 miliona dolarów, to niektórym może zrobić się naprawdę słabo. Ale już na wspomnianych Worldsach było to 6,5 miliona – nawet jeśli założymy, że w trakcie roku mamy dwa Majory, które składają się na dwa miliony dolarów, to i tak wychodzi nam kwota ponad trzykrotnie niższa od tej w LoL-u. Zresztą nie ma co szukać na obcych podwórkach. Światowe finały WESG 2017 – 1,5 miliona dolarów. ELEAGUE CS:GO Premier 2018 – milion dolarów. Finały ESL Pro League Season 8 – 750 tysięcy dolarów. Tak, tak, mili państwo, organizowane przez Valve zawody wcale nie rozbudzają wyobraźni ogromem pieniędzy, jakie można zarobić. Ba, włodarze z Chin w minionych latach przebili nawet próg miliona, chociaż na ich zawodach grywają potęgi z takich krajów, jak Tajlandia czy Algieria. W moim wypadku to na pewno po części także obecna pozycja polski na światowym podwórku. Podczas niedawnego wywiadu dla Cybersportu (który zresztą polecam, bo mój) Piotr „izak” Skowyrski mówił o efekcie Małysza i być może podobne jest w tym wypadku. Gdyby nie sukcesy Roberta Kubicy, Formuła 1 nie byłaby transmitowana w przeszłości w telewizji naziemnej w naszym kraju, gdyby nie obecne wyniki naszej kadry skoczków narciarskich, transmisje z zawodów Pucharu Świata nie gromadziłby przed telewizorami całych rodzin, a gdyby nie legendarna wręcz pozycja to wiele osób na esport by w ogóle nie spojrzało. Teraz natomiast żyjemy w czasach, gdy Polska stała się CS-owymi peryferiami, niezdolnymi do rywalizacji z największymi. A gdy nie ma tego dreszczyku emocji związanego z grą rodzimej ekipy wśród najlepszych, to i ekscytacja całą imprezą jest znacznie mniejsza. Kiedyś VP było w absolutnym topie, dziś powstaje od nowa, a następców nie ma. Na koniec dodam, że może to też kwestia większej świadomości. Bo kiedyś człowiek nie interesował się tym wszystkim, nie zagłębiał w tajniki sceny i nie analizował wszystkiego – po prostu siadał przed komputerem i emocjonował się kolejnymi zagraniami najlepszych zawodników świata. Tutaj wracamy więc do wieku – może to jednak starość? A może po prostu rozsądek, który nakazuje zauważyć, że hype wokół Majora był sztucznie pompowany i z upływem lat coraz bardziej widać, że turnieje Valve nie mają niczego, co odróżniałoby je w większym stopniu od DreamHack Masters czy też ESL One. Zapewne da się to jakoś zmienić, ale niedawne decyzje Valve o powiększeniu grona uczestników czy też wydłużeniu zawodów wskazują, że Gabe Newell i spółka niekoniecznie muszą zdawać sobie sprawę co dolega ich eventom. Albo gorszy scenariusz – są tego świadomi, ale niewiele z tym robią. Kiedyś to były czasy, teraz to nie ma czasów. Chociaż zazwyczaj wszystkich nas takie narzekanie i rzewne wspominanie idealizowanej przeszłości doprowadza do irytacji, w tym przypadku to prawda. YouTube zawsze był platformą, na której dostępne było darmowe oglądanie treści publikowanych w sieci. A teraz? YouTube Premium za darmo legalnie i bez adblocków to marzenie każdego Dodaj mema Dodaj gotowego mema Zaproponuj swojego mema Generuj mema Generuj swojego mema z podpisem Przewijaj memy palcem w lewo #humor #zima Wrzuć na: Dalej Poświęcenie dla mody wrzuć na FB15 Tak wrzuć na FB14 Dieta cud wrzuć na FB29 Kim jest potencjalny chłopak? wrzuć na FB28 Ślizgawica wrzuć na FB25 Choinka i dziewczyna wrzuć na FB24 Perfekcja wrzuć na FB23 Zandberg wrzuć na FB22 Losuj Główna Tekst piosenki: Kiedyś to było. Kiedyś to było, nie to co teraz, to były czasy, żyć nie umierać. Mało się spało, dużo się działo i było miło, ach kiedyś to było. 1. Miło powspominać, a opowiadać wstyd, już nie wróci to co przeminęło. Co przeżyliśmy nam nie zabierze nikt, nasza przeszłość pozostanie w nas. Kręgi Taneczne wybudowano już w początkach Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku, to znaczy we wczesnych latach 50. XX wieku. Były częścią terenów festynowych, czyli utworzonego na terenie dawnej Doliny Szwajcarskiej zalążka WPKiW. Przypomnijmy. Na terenach festynowych, określanych też "miniaturą przyszłego Parku", prócz kręgów tanecznych przewidziano teren sportu popularnego, rejon dziecięcy, altany oraz kioski. Podstawę bazy gastronomicznej stanowiła w pierwszych latach Gospoda Parkowa. Kręgi taneczne były miejscem popularnych (i głośnych) potańcówek. Niejako nawiązywało to do przedparkowej jeszcze tradycji Doliny Szwajcarskiej. Gospodę Parkową przezywano nawet "tancbudą". Ale też, głównie w dni wolne, a zwłaszcza święta takie jak 1 Maja czy 22 Lipca, odbywały się tam koncerty - od górniczych orkiestr i muzyki rozrywkowej, aż po muzykę poważną. Charakterystycznymi elementami Kręgów Tanecznych są ustawione przy nich rzeźby, przedstawiające tańce. To Trojak, Kujawiak, Mazur i Krakowiak. Dwie pierwsze znajdują się przy Dużym Kręgu, pozostałe przy Małych. Wszystkie cztery ustawiono 1 maja 1953 roku. O wyborze lokalizacji terenów festynowych zdecydowało to, że w rejonie Doliny Szwajcarskiej istniał dość rozwinięty drzewostan. Jednak i tam okazałe drzewa rosły stosunkowo rzadko. Rzuca się to w oczy na zdjęciach z tamtych lat i - jak zobaczycie w naszej galerii, silnie kontrastuje z bogactwem zieleni, jakim szczyci się dziś Park Śląski. Jak się przekonacie, okazałe drzewa i bujne krzewy wybujałe w ciągu około 70 lat, wygląd kilku miejsc zmieniły wręcz nie do poznania Na niektórych fotografiach można domyślać się, że widoczne na nich duże drzewa są młodziutkimi drzewami, jakie widzimy na fotografiach z lat 50. Ale też szukając właściwego miejsca do wykonania jednego ze zdjęć, natknąłem się na pieniek dawno ściętego, dorosłego drzewa. Na fotografii archiwalnej nie ma go jeszcze wcale, nawet jako młodego pędu. Drzewostan Parku Śląskiego liczy już kilka pokoleń.

Język angielski posługuje się 12 czasami: są to 4 czasy przeszłe, 4 teraźniejsze oraz 4 przyszłe. Nie wszystkie są oczywiście używane powszechnie, ale dla perfekcyjnej znajomości języka – warto je poznać. Dobrze, powtórzmy: w języku angielskim, tak jak w polskim, są trzy główne czasy: teraźniejszy, przeszły i przyszły.

Sedany Toyota Crown już od uchodzą w Japonii za symbol luksusu. Oferowany od 1955 r. model był pierwszym masowo produkowanym luksusowym samochodem osobowym opracowanym w pełni niezależnie przez Toyotę. Pierwotnie dostępny jedynie na kilku rynkach, teraz ma szansę podbić cały świat, bowiem już jesienią br. Japończycy planują rozpocząć globalną ekspansję modelu Crown, oferując go w około 40 krajach. Foto: Toyota Toyota Crown Toyota Crown — synonim luksusu, który stracił na znaczeniu Powodem spadku zainteresowania modelem Crown, jak informuje sama Toyota, był brak możliwości spełnienia różnorodnych oczekiwań klientów, a także coraz mniejsza rola auta jako pojazdu flagowego. Potwierdzają to przywoływane przez Nikkei Asia dane sprzedażowe. W ubiegłym roku globalna sprzedaż Toyoty Crown wyniosła ok. 21 tys. egzemplarzy. To najniższy wynik od 1958 r. Foto: Toyota Toyota Crown 2022 Teraz, teoretycznie wbrew logice, bo pałeczkę producenta luksusowych modeli przejęła marka Lexus, Toyota chce dać nowe życie modelowi Crown. Japoński koncern reklamuje swój przyszły model pod hasłem "Crown nowej ery", ale w istocie będzie to cała seria Crown. Stworzą ją crossover łączący cechy sedana i SUV-a, wersja sportowa, klasyczna limuzyna, a także odmiana Estate, która w rzeczywistości będzie funkcjonalnym SUV-em. Toyota Crown — duże nadzieje marki Apetyt Toyoty na sukces związany z powrotem modelu Crown na salony jest dość duży. Zdaniem Nikkei Asia producent chce osiągnąć pułap sprzedaży na poziomie 200 tys. sztuk rocznie, czyli złotej ery dla Toyoty Crown, który przypadał na lata 1988-1990. Połowa szacowanego wolumenu miałaby pozostać w Japonii, innymi kluczowymi rynkami będą także Stany Zjednoczone, Chiny oraz Bliski Wschód. Czas pokaże, czy seria Crown trafi również do Europy, w tym do Polski. Mimo ogromnej konkurencji wewnętrznej i zewnętrznej stary-nowy model Toyoty ma szanse na zaistnienie w świadomości klientów, również na rynkach, na których nazwa Crown nie jest tak rozpoznawalna jak w Japonii. Tu z pomocą może przyjść przyjęta przez Toyotę stylistyka nowych modeli, a także projekt wnętrza. Dodatkowym atutem może być sprawdzony napęd hybrydowy.
coach. . Na szersze wody internetu wypłynął dzięki nagraniu w którym opowiada, w dużym skrócie, o tym, że "kiedyś to były czasy, dziś już nie ma czasów". Nagranie mające miliony wyświetleń nie jest już dziś dostępne, ale zostały jego omówienia. NAJWIĘKSZY HIPOKRYTA W POLSKIM INTERNECIE (feat.
Ile razy zdarza nam się słyszeć lub nawet wypowiadać frazesy: „Kiedyś to były czasy!” „Kiedyś było lepiej” albo „Za moich czasów nie było tyle zła”. Nie ma co się oszukiwać – w psychologii jest opisany mechanizm idealizacji wspomnień. Każdy chyba wpada w pułapkę tej reguły. Zazwyczaj idealizujemy dzieciństwo. Tak jak Mickiewicz w „Panu Tadeuszu” 🙂 I mnie, choć do wieszcza mi daleko, zdarza się pójść w sielską przeszłość, kiedy teraźniejszość nazbyt doskwiera. Bo rzeczywiście dzieciństwo miałam błogie, ale na dorosłość czy dojrzałość nie mogę narzekać, bo tak jak wtedy, tak i teraz mam wokół siebie blisko dobrych ludzi. A to nie zaszczyty, majątek, tylko ludzka życzliwość płynąca od najbliższych buduje nasze nastawienie do świata i poczucie świat był kiedyś lepszy? Nie, ludzie są ludźmi i mają te same słabości niezależnie od czasów. „No, cóż… Ludzie jak ludzie… w zasadzie są jacy byli, tylko problem mieszkaniowy ma na nich zgubny wpływ…” – mówi Woland w teatrze Varietes, patrząc na mieszkańców XX -wiecznej Moskwy. A wiedział niejedno!Dziś po prostu zło jest głośniejsze niż kiedykolwiek. Tak jak ludzka głupota. Bo media je niosą do naszych oczu i uszu z prędkością światłowodów. Kiedyś też byli hejterzy, tylko nie było internetu, a swoje frustracje wypisywali na drzwiach publicznej kiedyś była tak samo rozwydrzona jak dziś. Sama pamiętam swoje fochy, skłonność do pyskowania czy szokowania otoczenia strojem. Pamiętam skargi wychowawczyni, że „robię miny”, pierwsze ściąganie na klasówce. Pamiętam też próbę przemycenia wina na własne 15. urodziny i oszukiwanie rodziców, że idę robić gazetkę szkolną, gdy tymczasem spotykałam się z chłopakiem. Pamiętam „niegrzeczne” imprezy. Pamiętam pierwsze papierosy, o dziwo palone w domu, tylko przy otwartym oknie (rodzice, wówczas palacze, i tak niczego by nie wyczuli). Pamiętam wiele grzechów i występków, dlatego, kiedy patrzę na moich uczniów, wychowanków, to widzę, że są tacy jak ja. Tylko, ku mojemu utrapieniu, kilkadziesiąt lat właśnie chyba za tą młodością tęsknimy, gdy mówimy: „Kiedyś to były czasy!”Jednak teraz też są czasy, może inne, ale wciąż nasze! Tak jak „ta nasza młodość” – druga, potem trzecia… Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Pytanie na początek tygodnia ⤵️⤵️⤵️ Ehhh… Kiedyś to były czasy, teraz nie ma czasów 藍 Dzień dobry w poniedziałek‼️ Zaczynamy muzyczne spotkanie w Radiu Płońsk 93,6 FM Janusz Popłonkowski @sc00t3r: aż wykończyły dotera doszczętnie i chłopak zakończył cykl mikroblogera na zawsze XD udostępnij Link @sc00t3r: typiarka od rajstopek teraz na swoim ig ma podanego paypala zeby spermiarze wplacali xD udostępnij Link udostępnij Link @Zelek: tak jak powiedział @sc00t3r xD Jest popyt jest podaz. Jakbym był różowa z miarę ogarniętym ryjem i ciałem to też pewnie bym kombinował jak dorobić jak frajerach. Albo jakieś streamy, lub zdjecia udostępnij Link udostępnij Link udostępnij Link @sc00t3r: też nie widze w tym nic złego, tylko sama otoczka przy tym mnie rozwaliła. "Wstydze sie to robic ale mnie o to prosiliscie wiec macie xD" udostępnij Link udostępnij Link @Nighthuntero: biurwa nie dokończyła nawet czelendzu, została wystalkowana i wyciekły jej nudle. A, i kaszalot to byl udostępnij Link udostępnij Link udostępnij Link udostępnij Link @Zelek: ale mnie ciekawi czy w rzeczywistości ktoś jej liże stopki i robi footjoby :) ciekawe czy komuś daje :) udostępnij Link @Zelek: Ciekawe czy zgłosiła zarobki z Instagrama do Urzędu Skarbowego. Jak ktoś ma jej namiary to dajcie, zgłoszę ją do kontroli udostępnij Link udostępnij Link @taktosiekonczy jesli to sa 'darowizny' na paypalu to chyba nie musi niczego zglaszac jesli jednorazowe wplywy nie przekraczaja 1000zl. Albo moze ma juz zalozona DG? xD Nie wiem nie znam sie, tak sie tylko chcialem wtracic.( ͡º ͜ʖ͡º) udostępnij Link @sc00t3r dwie cipy i idiotka która w jako tako sposób dokonuje prostytucji, sprzedając swoje zdj ¯\(ツ)/¯ Dzień jak codzień, osoba jak osoba udostępnij Link udostępnij Link nie widzę nic złego w zarabianiu na idiotach, biznes jest biznes @sc00t3r: spermiarzy nie szkoda ( ͡° ͜ʖ ͡°) udostępnij Link udostępnij Link udostępnij Link udostępnij Link udostępnij Link @Lukardio w sumie to jest piekne, ze lawaka z prawakiem moze cos laczyc, nie poglady, nie wizja spoleczenstwa, ale przynajmniej reakcja na niektore zachowania w internecie. Takich malych rzeczy, ktore lacza, powinnismy szukac. udostępnij Link udostępnij Link @sc00t3r: jej, a właściwie jego nogi bo to trans były grubsze niż na obrazku. A to tego był to najgorszy chalange. Już drugiego dnia miałem ten tag wraz z tym transem na czarno udostępnij Link @Kexu to akurat był porządny, zrobiony z pasją tag, dzięki któremu wielu ludzi odkryło nowe hobby zupełnie nie pasuje do tej zgrai nieciekawych atencjuszy udostępnij Link @Kexu nie no, ja wiem i także szanuję niezmiernie. pzdr i z fartem, perfumowe mordeczki. udostępnij Link udostępnij Link @sc00t3r: ona nie tylko zarabia na wpłacających, ale cały jej IG to galeria marek i płatnych produktów udostępnij Link @sc00t3r czyli rozumiem że sprzedawanie babciom garnków za 10 koła też spoko? W końcu zarabianie na idiotach : D udostępnij Link udostępnij Link @Zelek: ale mnie ciekawi czy w rzeczywistości ktoś jej liże stopki i robi footjoby :) ciekawe czy komuś daje :) @b4rnab4: Przerażające to jest, że ktoś się nad tym zastanawia xD udostępnij Link @sc00t3r: ona nie tylko zarabia na wpłacających, ale cały jej IG to galeria marek i płatnych produktów @brednyk: Kiedyś zrzucała się z innymi laskami na nowego iPhone i robiła konkurs za największą aktywność na jej profilu i profilach kilku niby sponsorów. udostępnij Link udostępnij Link udostępnij Link

ale mnie wkurwia niemiłosiernie marek w tej edycji nie dość że uwziął się na karolinę i pchał ją na siłę to tak napierdala na wszystko co nowsze i że starsze, tradycyjne jest lepsze, kiedyś były czasy teraz nie ma czasów no weźże się zamknij kiedyś kurwa. 04 Dec 2021

Moja własna terapia walcząca z nieustającą tęsknotą za dzieciństwem. Jest to odcinek podkastu: Janka podcast Całe mnóstwo ciekawostek przeplatanych osobistymi rozterkami. Miks kuriozalnych historii z życia wziętych i rzetelnych badań @ IG: YT: janka podcast Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora Nasza strona używa plików cookies Prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności, której polityka cookies jest częścią. Kontynuując przeglądanie serwisu zgadzasz się z naszą Polityką prywatności.
Kiedyś to były czasy! A teraz? Czy rozwój technologii sprawił, że relacje międzyludzkie wyglądają inaczej? Jakie skutki niesie nieograniczony dostęp do informacji? I jak to wpływa na edukację? 🤔. Przeczytajcie, co na ten temat pisze Okiem Chemika. ⤵️ # FunduszeEuropejskie #
Co ma wspólnego z podcastem terapeuta na NFZ, ile dałem za jingiel i dlaczego kiedyś to były czasy, a teraz jeno sromota. Piszcie, plz: lukaswrzalik@
-Jak mi tych czasów brakuje. Nie było słodyczy w takich ilościach jak teraz i guma do żucia donald smakowała bosko. Szkoda, że nie jest dane moim dzieciom wychowywać się w tamtych czasach - dodaje Kasia31. Jak wyglądało dzieciństwo w czasach PRL-u i czy jest za czym tęsknić? Możliwość komentowania Kiedyś to były czasy…… została wyłączona Kiedyś to były czasy…… Kiedyś to były czasy… benzyna po 5,30… inflacja na poziomie ledwo 7%… mnóstwo wartościowego contentu na YouTubie… a teraz? Teraz nie ma czasów… Ehh… #sebcel #inflacja #ekonomia #biznes #rozwojosobisty #relacje Comments are closed.
Technologie. Oprogramowanie. Microsoft usuwa z Windowsa kultową aplikację. Była z nami 28 lat. Możecie się pożegnać z edytorem WordPad, który ma dokonać swojego żywota w następnym wydaniu Windowsa. A co w jego miejsce? Płatny Word! A dla tych, którzy nie chcą płacić? Polecam Notatnik.
Jak ja byłam dzieckiem, to naprawdę było inaczej. Weźmy na przykład taką odporność. Pamiętam, że jak robiło się zimno, to zaczynało się obowiązkowe picie ciepłej herbaty przed wyjściem do szkoły. Jeszcze wcześniej była to kawa zbożowa, ale na fali lifestylowych zmian przerzuciliśmy się na herbatę. Czarną, granulowaną. Mama każdemu wciskała kilka kropel cytryny. Nie łykaliśmy tranu, witaminy C pod postacią kropli, tabletek, nie szamaliśmy suplementów. Myślę, że o oleju z czarnuszki dowiedziałam się dopiero kilka lat temu. Zawsze, zawsze musieliśmy mieć na głowie czapkę a na nogach ciepłe skarpety, całe szczęście, że te robione na drutach z prawdziwej owczej wełny przez babcię nie mieściły się w butach. Obciach na maksa. Dziś oczywiście nosiłabym. Wspominam je z łezką wzruszenia. I tęsknoty. Dziś nie ma babci, nie ma skarpet i jednopalczastych więc wyjście bez czapki było niczym zbrodnia. Przecież przez głowę ucieka najwięcej ciepła! To nic, że koleżanki chodziły bez, a nawet, że nie było AŻ TAK zimno. Czapka ma być na głowie. Pisałam już o rajtach? Nie? Rajty też musowo. Chłopaki kalesony. O ile czapki obecnie nosze z chęcią, kupuję takie, które nie dość, że cieple, to jeszcze jako tako w nich wyglądam o tyle rajtom mówię nie. Przynajmniej do czasu, aż mi zmrozi cztery litery. Wówczas pokornieję. Do obiadu często była kiszona kapusta, kiszone ogórki, które mama kroiła w grube plastry. Tak w ogóle, to te ogórki najlepiej smakowały na kawałku chleba z pasztetem. Wcześniej przez całe lato kisiła je przed domem, wystawiając na słoneczną stronę. I buraczki. Myślę, że buraczki to był jednak stały element tego posiłku. Żelazna porcja. Z cyklu, że jak nie wiesz, jaka surówka będzie do obiadu, to spodziewaj się buraczków na 1000 procent. A jak było coś innego, to buraczki i tak stały, bo a nuż ktoś będzie miał ochotę? Pamiętam też wielką uprawę dyni i kompoty dyniowe z dodatkiem goździków. Zimą, wieczorami tata rozkładał gazetę na kuchennym stole i obieraliśmy jabłka. Jedliśmy tonami. Mieszkaliśmy na wsi, więc o czekaliśmy na przystanku, żeby przyjechał po nas szkolny autobus. Nasz przystanek to był akurat ten gorszy, bez daszku. Właściwie nawet nie przystanek, tylko miejsce zbiórki przy kapliczce. Tam autobus zawracał. Ci na początku wsi to mieli luksus normalnie. Porządny murowany przystanek z daszkiem i wielki żywopłot. Jak z nieba lało albo dął wiatr, to mieli się gdzie schować. My to ewentualnie mogliśmy wcisnąć się do maciupeńkiej kapliczki. Metr pięćdziesiąt na metr pięćdziesiąt. A nas z 15 osób minimum. I trzeba było zachować powagę. Komu się to udawało? Na autobus powrotny czekaliśmy często jedną a nawet dwie godziny lekcyjne. Na potem po powrocie do domu, zjedzeniu obiadu, znowu na podwórko. Powiem wam, że dopiero, jak zrobiło się ciemno, to zabawa w chowanego miała sens. Uwierzycie, że jakieś 2-30 lat temu na wsi nie było ogrzewania gazowego? Jeśli nie, to śpieszę z wyjaśnieniami, że nie ma go do tej pory. Był piec, w którym trzeba było napalić i to nie taki, jak są teraz. Że dorzucisz i przyjdziesz sprawdzić za trzy dni. Nie, trzeba było ognia pilnować bez przerwy. A że nikt nie zgłaszał się na strażnika ognia, to rano budziłaś się w epoce że chorowaliśmy, raz na cały sezon. Tata kazał leżeć i się pocić. Dostawaliśmy nawet poduszkę elektryczną, żeby się wygrzać. Fajnie było tak poleżeć. Ale potem następowało przepisywanie zeszytów z całego tygodnia. Boże co to był za dramat. Nienawidziłam. I teraz ja, mama przedszkolaka z dużego miasta. Naprawdę myślałam, że te wszystkie opowieści o chorobach przedszkolaków to rodzaj fantasty, że dziecko kichnie i ani się obejrzysz a już trzeci tydzień siedzisz z nim w domu. Ale nie. Nie zmyślali, to wszystko prawda.
.